Brown boots
-
Jesień i zima obfitowały w nowości obuwnicze w mojej szafie. Do moich
ulubieńców zdecydowanie należą elastyczne brązowe kozaki na szpilce, które
są szaleni...
BOLESNE I OBFITE MIESIĄCZKI? To Ci pomoże!
-
*Masz bolesne lub obfite miesiączki? Czy przez pierwsze dni jesteś
wyłączona z życia lub z powodu bólu musisz brać wolne lub zostawać w domu i
rez...
Jan Brzechwa - Ludzie leśni
-
AI 2025
*Ludzie leśni*
Zbłąkani, zamyśleni,
Poławiacze leśnych cieni
Spoglądamy sobie w twarze —
Może bóg się w nich ukaże...
Tak, czy nie? Tak, czy ni...
Atrakcje Wielkopolski
-
Od pewnego czasu , z naszą grupą turystyczną ODKRYWCY , zwiedzam
Wielkopolskę.
Wiosną zwiedziliśmy kilka miejscowości , może kiedyś jeszcze o nich napi...
Oczekiwanie
-
dziś nad ranem zastukał sierpień
gdzieś nad miastem w krzyku syren dzieje się historia
oczekiwanie nie smakuje najlepiej
ma duże oczy i ciut gorzki s...
zanim wiosna
-
Zanim wiosna - trzeba się pomordować. Głównie ze sobą, z myślami,
zmęczeniem. Ze wszystkimi tymi detalami, których się w sobie nie dało
złagodzić, podlec...
-
Słuchajcie, a może tego nowego bloga (o ile w ogóle)...to na fb?
Bardzo proszę o jakąś radę, to miejsce mnie uwiera, jak kawałek czasu,
którego nie da s...
Czy warto jeść mięso
-
Dzień dobry Kochani.
Jak widzicie, staram się jak mogę i choć nic nie będę już obiecywać, bo
czasami z przyczyn niezależnych, po prostu nie daję rady b...
Mroźny lutowy poranek w obiektywie makro
-
Nie mogłem powstrzymać się od skorzystania z mroźnego poranku i wykonaniu
kilku zdjęć na czczo ;) W kwestii sprzętu, wykorzystałem swój niezawodny
Nikon D7...
Nowy kąt
-
Niedługo zamkną blox, dlatego by nie pogubić kawałeczków siebie i Was
zmieniam miejsce. Znajdziecie stare wpisy tu: drobnochwile.wordpress.com
Ps. ...
-
*NO**WOŚĆ !!!!!*
*Hydrogenius*
Urządzenie do hydropeelingu i elektroporacji
Profesjonalne urządzenie Rubica łączy zabieg hydropeelingu wodorowego z
elekt...
herbatka przemian czyli nowa treść
-
Witam ponownie po przerwie tak długiej, że kiedy pisałam ostatnio, jeszcze
nie istniało pozwolenie na cookies.
W tym czasie skończyłam dwa kierunki szkoł...
-
Drugi papieros z rzędu zawsze kończy się szybciej i niepostrzeżenie parzy
palce. Budzę się wtedy z zamyślenia i czas wracać do rzeczywistości. W tej
nierze...
rodzi się matka
-
Za niedługo minie rok odkąd zostałam mamą. Jednak czy zostałam mamą w dniu
w którym dowiedziałam się, że jestem w ciąży, czy może gdy poczułam
pierwsze ruc...
Sesja z Mary Nazarchuk
-
Kilka tygodni temu, w jednym z ostatnich ciepłych dni w tym roku, miałem
przyjemność pracować z Mary - poniżej efekty sesji. Makijaż zrobiła
WiktoriaL
...
Egzekucja odroczona do piatku
-
Sonic napisala wczoraj madry komentarz i faktycznie zgadzam sie z nia, ze
powinnam dac wszystkim troche wiecej czasu na ewentualny kontakt ze mna w
celu uz...
Tam gruz
-
Zdecydowaliśmy się na remont pokoju dzieci naszych i już od tygodnia
walczymy na niepewnych wodach tego zadania.
Zaczęło się dobrze - wyrzuciłem przez okn...
Badanie znaczeń
-
Dobrze jest mieć swój kąt
albo kątów kilka
- po cztery w każdym pokoju.
Dobrze jest mieć powietrze na własność
zasypiać w nim,
budzić się
i wypełniać zapac...
Goose Creek Cool Spring Breeze.
-
Jakiś czas temu dotarla do mnie przesyłka od Pachnącej Wanny. Znalazły się
w niej nowe wiosenne zapachy od marki Goose Creek.
Dzisiaj chciałabym Wam przyb...
Kremy dla 30-latki Multi-Active
-
I chociaż nie mogę nadal w to uwierzyć, w tym roku kończę 30 lat. Ani nie
czuję się na swój wiek, ani wszystko w moim życiu do tej pory nie ułożyło
się ...
Slow Learners (2015)
-
Full Slow Learners in High Definition FormatNow you can watch full Slow
Learners in high definition format with duration 96 Min and has been aired
on 2015...
Idealne placki ziemniaczane
-
*Głównym powodem dlaczego do tej pory nie lubiłam placków ziemniaczanych
był brak umiejętności... ich robienia :D !Niby tak banalnie prosta potrawa
, a ...
2012 Seat Alhambra 4WD
-
With its permanent all-wheel drive, the new SEAT Alhambra 4WD offers a
major benefit in traction on all types of surfaces and in every situation.
Safety an...
Zmiany
-
Ogłaszam koniec Ironick'a, bo czas na zmiany... Tak postanowiłam, chyba się
wypaliłam...
nie sądziłam że to nastąpi, jednak jestem na takim etapie życia, że...
O tym, że warto spełniać marzenia
-
Nie wiem dokładnie kiedy zostałam fanką Robbie`go Williamsa. Mam wrażenie,
że jego muzyka towarzyszyła mi zawsze, bowiem w rozgłośniach radiowych
(kiedyś d...
Nowości kosmetyczne
-
Cześć :)
Dziś przygotowałam dla was krótki post z nowościami. To zbieranina z
ostatnich 6 miesięcy, zapraszam:
*Perfumy - Lancome La vie est belle*
* ...
Miss Outfitów lutego
-
Zapewne pamiętacie, że znane blogerki nieczęsto goszczą w zestawieniu Miss
Outfitów na naszym blogu. Chociaż zdarza się, że się pojawiają, zawsze
podkreśl...
Kartka z kalendarza
-
Fotografia Clara, 2015r.
*Synku, gdyby moja miłość do Ciebie miała moc sprawczą i mogła Cię uzdrowić
lub, gdyby moje łzy mogły Cię wskrzesić, wtedy byłby...
Marta i Krzysiek. Fotografia ślubna
-
Marta i Krzysiek to już kolejna para z okolic Grójca, jaką miałam
przyjemność fotografować. I jak to na weselach, gdzie bawi się ponad 300
osób, działo si...
...
-
Everything in this world is going up. And happiness is going down, oh
dear, oh dear, oh dear, oh dear.
How many of us, I wonder, can recall that childhood ...
Epilog.
-
Mężczyźni mojego życia.
Jest ich dwóch.
Mąż najprawdziwszy, moja druga połowa
Niezmienny powod moich radości, wzruszeń i poruszeń.
Codziennie.
Co noc.
I syn....
Listopad w zdjęciach ;)
-
Nie ogarniam ostatnio. Blog leży i kwiczy a tygodnia ze zdjęciami to już
tak dawno nie było, że szooook! Dlatego zebrałam zdjęcia z całego miesiąca
i v...
Viva Glam
-
Hasła HIV, AIDS zazwyczaj wydają się nam z innej bajki. Mimo postępu
medycyny problem był i jest i nie należy zamiatać go pod dywan, bo dotyczy
każdej grup...
Nowości z Inglota
-
Po moim ostatnim pobycie w Polsce kosmetyczka wzbogaciła mi się jak zwykle
o "kilka" drobiazgów, które pokazywałam w tym filmiku. Jednak z jakiegoś
nie do ...
Injury Attorney at Law: Choosing the Right One
-
When you or your family members/friends suffer injury in an accident or
through somebody else's negligence, you deserve to be compensated in the
maximum po...
Mój Nieznajomy...
-
Lubię ten czas, kiedy moja dusza ulatuje,
kiedy mnie we mnie nie ma,
kiedy nikt i nic się do mnie nie klei.
Ciekawe, czy zdążę wrócić (?).
... i nie opuszczę cię aż do śmierci.
-
"Cześć kochana,
Twoja mądra koleżanka właśnie pije lekarstwo na kaca. Poszła na kawę do
knajpy wczoraj. I 5 godzin oraz 5 piw później wylądowała w kantorku ...
Facial care machine czyli Clarisonic by Biedronka
-
Tytuł traktujcie oczywiście z przymrużeniem oka. No ale jeśli nie chcecie
lub nie możecie pozwolić sobie na oryginał, dlaczego nie kupić taniego
zamie...
Just Another Lifestyle, czyli nowy blog
-
Wszystkich tych, którym zdarza się jeszcze tutaj zaglądać, informuję, że
blog mojaKOSMETYKOmania zmienił nazwę i funkcjonuje teraz pod adresem
*justanothe...
Eyelinerowy przypadek ?
-
Eyeliner w pisaku L'Oreal vs. KIKO vs Golden Rose
Ostatnio miałam przyjemność kupić kilka drobiazgów kosmetycznych marki KIKO
( powiedziałabym że to wł...
Recejzna: Tusz do rzęs Wibo XXL VOLUME Lift Lash
-
Witajcie Kochane,
Od dziś będę Wam częściej przygotowywała recenzje kosmetyków które mam
okazję używać.
Na wstępie chciałabym Wam zaprezentować jak to m...
-
Dzisiaj miałam dzień bardzo twórczy i wykonałam trzy makijaże. Dawno nie
było żadnego to dziś w większej ilości.
Nie ukrywam, że czerpałam inspiracje od...
nic
-
nie mam nic więcej oprócz słów
choć i te milkną
nie znajdując oparcia przy stole
ale gdy są
łączą mnie z resztą świata
i układają się w wiersz albo list
małe...
spiesz się powoli....
-
rodzę w bólach ostatni akapit artykułu i.. idzie mi jak krew z nosa.
wyszukiwanie (skuteczne) czynności zastępczych idzie mi wówczas doskonale -
obiad, pot...
Sephora By OPI- Ocean love potion
-
Czyli odcien butelkowej zieleni. Przepiekny, swietna formula,ale potrzebne
sa dwie warstwy.
Wykonczenie jest nieco "glossy" co bardzo mi sie podoba. Wydaj...
GOŚCIE W WARSZAWIE!
-
Hej!
Prawie cały zeszły tydzień spędziłam z *cudownymi gośćmi* z Dublina: Agą i
Dominikiem z kanału Aggie81irl oraz z Wrocławia: Ewą i Wojtkiem których
m...
Warsaw Fashion Street
-
Już od wczoraj odbywa się kolejna edycja *Warsaw Fashion Street*, a dzisiaj
o godzinie 12 rozpocznie się prawdziwy maraton pokazów oraz towarzyszących
im ...
Komuś tu odbiło...
-
Wojsko? Nieee. Policja? O w życiu! Straż pożarna? Hmm. Znaczy
się...przekwalifikuję się :) Póki co zbieram informacje co i jak i inne
takie. W piątek wycie...
Mydlarnia u Franciszka
-
Zwiedzając (a raczej oprowadzając) mojego flatmate z Japonii --> KJ (który
gościł u nas w Polsce przez tydzień...) po Warszawskiej starówce , całkiem
przyp...
Cześć.
-
Jak pewnie zauważyłyście, dawno mnie tu nie było. Brak czasu i problemy ze
zdrowiem robią swoje. Przepraszam, postaram się wrócić jak najprędzej. A
przynaj...
PACZUSIA Z UK
-
cześć,
dzisiaj około godziny 18 polskiego czasu pojawi się kolejny film na moim YT
kanale.
Tym razem będę mówiła o kosmetykach które dostałam dzięki Agni...
Maluch idzie do przedszkola
-
*Choć nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę ale dobra edukacja już od
najmłodszych lat jest niezmierne istotna i wpływa pozytywnie na cały cykl
edukacyjny ...
To nie leń
-
To nie leń. To skrajne zmęczenie. Nie mam siły czytać, oglądać a nawet
gadać mi się nie chce. Wczoraj przyszła z wizytą kuzynka Króla i podczas
gdy zwykle ...
Mydło siarkowe
-
Siarkowe mydło antybakteryjne - dla kogo i po co? Świetny kosmetyk do cery
tłustej, mieszanej i trądzikowej. Może pomóc na wiele dolegliwości, ale nie
nal...
-
Witajcie Kochani ...
Chciałabym Wam z całego serca podziekować, że towarzyszyliście mi w mojej
wirtualnej przygodzie i poinformować jednocześnie, że dobieg...
Gretkowska Manuela. Europejka;
-
Wydawnictwo: *W.A.B., 2004.*
Drugi tom dziennika Gretkowskiej również jest dobry moim zdaniem. Książka
przedstawiona z perspektywy zwyczajnej kobiety - mat...
No i znowu tęsknię
-
W takie zimne, szaro-buro-ponure poranki, kiedy lodowaty wiatr od jeziora
szarpie ubranie, kiedy nisko zawieszona gruba warstwa chmur zapowiada
ulewę, tęsk...
Zapraszam na nowego bloga !!!
-
Spędziłam tutaj prawie 2 lata. Swój pierwszy wpis na tym blogu dodałam 22
lutego 2009.
Smutno mi się rozstawać z tym blogiem, ale czas na zmiany....myślę że...
urodziny cudu...
-
Lu pojechała do Prezesa, na noc.
Chodzę po mieszkaniu i łowię w siatkę matczynych uczuć schowany pod łóżkiem
w jej pokoju śmiech, zapomniane błyski ciemnyc...
My nosimy welwetowe swetry (zrobione na drutach!)
-
Ufff...po zdecydowanie zbyt długiej, jak na początek, blogowej przerwie,
wracam z nowymi fotkami. Mało poważnymi, niestety. Pretekstem do zrobienia
zdjęć m...
Nie wiem. Naprawdę nie wiem co mam zrobić z tymi książkami. Sytuacja robi się niewesoła. Półki się ugięły i boję się, że pewnego pięknego dnia (lub niedajBoże nocy) nie wytrzymają i się posypią. A tu jakoś nikt się nie garnie, by odkupić ten przybytek. W wakacyjne dni leniwe wystawiłam na Allegro niektóre w atrakcyjnej cenie. Sprzedałam dwie…. Za bardzo nie mam teraz czasu na te allegrowe zabawy: robienie zdjęć, pisanie opisów. A półki piszczą…. Nie zależy mi na cenie… Nie przywiązuję się do książek. Przynajmniej do większości, bo mam swoją świętą półeczkę. Chodzi mi głównie o to, by przekazać je w dobre ręcę.
Może macie jakieś pomysły, bo całe święta słyszałam, że po co tyle, że koniec i takie tam, a ja już czuję oddech listonosza niosącego ich wyczerpaane listy…..
życzę Wam ciszy w sercu. Ciszy, która wiąże się ze spokojem i pewnością lepszego jutra, a nie nudą i rutyną. Życzę Wam jutra w kolorze poranka. Żebyście codziennie rano wyruszali na podbój świata z energią i uśmiechem. Życzę Wam marzeń. Marzeń pachnących… I wiary, która pozwala, by te marzenia zobaczyły światło dzienne. Kochani uśmiechu, uśmiechu, uśmiechu… A uśmiech ten opisujcie, dzieląc się nim i zarażając resztę świata.
Dobrze jest dziś. Takie male szczęścia, co budują jutro. (W trójce dyskusja dziś była o nadużywaniu ‘co’) Szczęścia, które pozwalają wierzyć, że mogę. Że potrafię… Radość z pracy wtedy większa. A i ochota na ranne wstawanie wzrasta.
Wpisy ostatnio krótkie, króciutkie. Poniekąd to brak siły, energii, chęci. Poniekąd brak weny do twórczego myślenia. Kreatywność śnieg przysypał.
Nie chcę twierdzić, że daleka jest mi chęć otaczania się ‘lepszymi’ przedmiotami. Nie, fałszywa skromność nie na miejscu. Ja też, szczególnie ostatnio, zwracam uwagę na metki. Jednak nie o mnie tu.
Przeraziło mnie, co dziś robi z głowami dzieci. Sieczka i plastikowy roż, to to czym wypełnione są ich głowy. Brakuje w nich miejsca na zielone marzenia, na zapach książki, na czekoladowe sny o jutrze. . .
Ostatnio zamawiałam koleżance prezent od św. Mikołaja. Miała to być konkretna lalka Barbie. Warunkiem przyjęcia prezentu był fakt, czy aby na pewno jest oryginalna. /nawet nie chcę myśleć, co by się stało z wiekowym staruszkiem, gdyby lalka miała sukienkę nie w tym odcieniu różu, co powinna/
No, ale przecież…. Ech, dziecko…. Pomyślałam. Zacisnęłam zęby i przemilczałam. Niedanej, jak wczoraj dzwoni do mnie ta sama koleżanka z prośbą, żeby w sieci znalazła pewną zabawkę. Bo jej Madzia wpadła w szał dowiedziawszy się, że w sklepie zabrakło. No i wchodzę, z kartką, gdzie dokładnie zapisane mam, czego szukam. /Bardziej zorientowanym powiem, że był to domek dla LPS/ No więc wchodzę i oczom nie wierzę. Bo kawałek różowej, plastikowej ściany z 10 otworami kosztuje… 140 zł.
Nie wiem, czyja too jest wina. Może otoczenia…. Może to media, Internet, a może ci głupi rodzice, którzy spełniając każdą zachciankę dziecka łudzą się, że dają mu szczęście… A może to jest tak, że łatwiej nam dostrzec nasze wady u innych…
I tu pojawia się moja wina. Nie przewidziałam, że osoba, która wiecznie dopinguje mnie do zmian, do założenia grubszej skóry buty i arogancji, mówi o wszystkich tylko nie o sobie. Obraziła się śmiertelnie, gdy napomknęłam, że może nie powinna kupować dziecku tak drogich zabawek i że mam wrażenie, że dzisiejsze zabawki uwsteczniają…..
Może to dziwne, ale dziś cieszę się, że w dzieciństwie marzyłam o domku dla lalek, różowym rowerze, gitarze czy klockach lego. Że do szkoły szłam trzy kilometry. Że po drodze wcinałam śnieg, tylko po to by zachorować. Że kręgosłup mi pękał, gdy dźwigała ze szkolnej biblioteki te kilogramy obietnic pięknych snów… nie żałuję..
Ostatnio los hojnie przydziela mi kupony na wolne dni. Dni powolne. Dni oddechu. Takie, kiedy mogę się cieszyć ciszą domu i zapachem cynamonu. Chyba każdy lubi takie dni. Kiedy to nic nie musi. Z głowy zdjęłam to, czym żyję na co dzień. Lżej wtedy się śpi. Leniwie więc zajęłam się dziś ‘fejsbukiem’. Magia to dla mnie czarna, ale jako, że wszędzie obecny, wszędzie te kciuki niebieskie, to postanowiłam tam być i ja. No i nie powiem… całkiem sympatycznie;). Nie do końca jeszcze wiem, o co tam ‘kaman’, ale potrafię. No tak… „Mechanizm serca” się czyta, facebook założony, maseczka zrobiona, paznokcie pomalowane… To może jużm, by tak do pracy??
Staff. Poeta, z którego drwiłam w czasach licealnej głupoty. Nie rozumiałam tego całego "dekadentyzmu... Ten skrajny pesymizm był dla mnie sztuczną, wypracowaną na potrzeby tłumu abstrakcją. Śmieszył mnie diabeł płaczący nad swymi grzechami. No i kto by przypuszczał, że to właśnie on wymyślił kulawego anioła...
Staff Leopold Mitologia Nie pamiętam gór. Dawno ich już nie widziałem. Pewnie znikły i pono wyschły wielkie morza. W niskich bagnach odbija się zachodnia zorza I oświeca mrok klęski, co stała się ciałem.
Konają pola, rodzą się tylko cmentarze, Pioruny zamieniły w gruz świątynie miasta, Modlitwy szept w przekleństwo rozpaczy urasta, A w kostnicy pijani śmieją się grabarze.
Zdejmijcie wędzidła świętym rumakom. Powrozem Spętane, nie pogonią – skubiąc trawę w rowie. Wyłupiono bogini mądre oczy sowie I ogień na ołtarzu zgaszono nawozem.
Na drodze ciemne błoto. W niebie szara chmura A gościńcem, skazany na żywot tułaczki, Idzie kulawy anioł wlokąc ciężkie taczki, W których leżą wydarte z jego skrzydeł pióra.
Codzienność zalała falą obowiązków. otworzyłam nowy worek z pomysłami. Nawet nie przypuszczałam, że praca może cieszyć bardziej niżzz wyczekiwany urlop. Choć to pewnie dzięki niemu codzienność tak cieszy… Święto nauczyciela i tym samym ‘impreza firmowa’. Po raz pierwszy poczułam się jak jedna z nich. Przynajmniej w kawałku.
Tak. Tak było wczoraj. Wpis robiłam późnym wieczorem i przez przypadek zamiast go opublikować- zapisałam. Jeszcze wczoraj miałam siłę, wiarę, uśmiech… Dziś obudziła mnie pustka. Pustka serca, która drzemie na dnie duszy. Budzi się czasami tylko po to, by przypomnieć o swoim istnieniu. Tęsknie. Tęsknię bardzo za czymś, co nigdy się nie wydarzy. I nieważne, że wszystko jest poukładane, że myśli pozbierałam a miłość pożegnałam na zawsze… Boli tak samo…. ‘Ostatnio krzyczę rzadko.’ To prawda. Nie ma już we mnie tej buty, walki z wiatrakami. Pogodziłam się. Nie mam sily na bezowocną rozpacz. …. Z mojego gardła wydobywa się już tylko niemy krzyk. Coś na kształt szlochu. Zmrożone serce tak bardzo pragnie bić. Ja wiem. Wiem, że postępuję słusznie. Że fizyczność mojej choroby nie pozwala. Fizyczność mnie przeraża………. Tak, macie rację. Wy, którzy powiecie, że chcieć to móc, że ograniczenia tkwią w mojej głowie, że to ja stawiam ten mur, to ja oszraniam serce. Tak… tylko to ja muszę z tym żyć. To ja upadam w łazience, to ja oblewam się herbatą, nie donosząc kubka do ust, to mi założenie spodni zajmuje 15 minut! Czasem myślę, że już nie dam rady, że ile tak jeszcze będę męczyć siebie i innych??!! Jaka szkoda, że psychika nie idzie w parze z fizyccznością. Mogłabym wtedy wierzyć, mogłabym zaufać….. Może wtedy tak by mnie nie dławiła przyszłość?
Przepraszam, jeśli ktoś poczuł się urażony. Nie chcę, żebyście poczuli się urażeni. Ja po prostu czasem muszę. Nie mówię o tym, co czuję nikomu [przynajmniej się staram]. Nie chodzę do lasu, żeby się wykrzyczeć, jogi też nie uprawiam. Gromadzę w sobie wszystkie te złe emocje, choć wiem, że to bardzo niedobrze. Czasami muszę dać im więc jakieś ujście. Ja wiem. Wiem, że przejdzie. Wiem, że takie wpisy powtarzają się tu cyklicznie. Ja naprawdę nie oczekuję od Was współczucia czy pocieszenia.
Wróciłam. Z głową pełną kolorów, choć z lekka podtrutą antybiotykową kuracją, jaką zafundowało mi polskie morze.. Rzeczywiście myśli się tam lepiej, klarowniej. Powitał mnie uśmiech Tercybiadesa, który zapowiadał udany urlop.... Na plaży otworzyłam walizkę i wypuściłam marzenia, który spokojnie osiadły na mewich skrzydłach. Szum jesiennej wody pozwolił mi wiele rzeczy poukładać, pozamykać, pożegnać się z czymś na zawsze. Pozwolił wymieszać sól oczu z solą wody. Pozwolił pouśmiechać się do marzeń. Wiele zrozumiałam. Spojrzałam na siebie z całkiem innej strony. Zobaczyłam kogoś, kto musi pozostać w świecie marzeń. Tak będzie lepiej. Szkoda tylko tracić energię na zmaganie się z losem. Pewne rzeczy są poza moim zasięgiem i im prędzej to zrozumię, tym lepiej. Dziwne. Nawet mnie tak bardzo to nie zasmuciło. Przynajmniej nie tak bardzo, jakby można się było tego spodziewać. Dobrze mi było w kolorowym i wyidealizowanym świecie marzeń. Świecie, który ja układam. Świecie, nad którym panuję. Niestety nie wszystko potem było tak kolorowe. Już drugiego dnia opowiadałam o swoich bólach i strzykaniach siwemu staruszkowi w białym fartuch. Staruszek jednym palcem wystukał przepis na miksturę pozwalającą zaleczyć fizyczność. Tydzień z głowy. O wdychaniu morskich marzeń mogłam zapomnieć. Za to niewygodę hotelowego łóżka poznałam dogłębnie....... niestety nie wróciłam w formie, w jakiej zakładałam wrócić. Ośmielam się nawet stwierdzić, że w gorszej. Jednak duchowo odpoczęłam. Złapałam potrzebny oddech i wiatr w żaglee. Ten wiatr musi wystarczyć na długo..... W pracy czekała na mnie niespodzianka. Przeżyłam najgorsze wystąpienie publiczne w swoim życiu. Totalnie nie przygotowana zostałam wypchnięta przed radę pedagogiczną. Atrakcją przemówienia okazały się napady duszności – pozostałość nadmorskiej przygody. No, ale.... Przeżyłam. A co nas nie zabije, to nas wzmocni!
Mało mnie tu ostatnio. Czuję brak, niedosyt…. Choć staram się zaglądać do Was na bieżąco, to już na zostawienie jakiegokolwiek (względnie składnego) śladu, zmęczenie nie pozwala.
Jeszcze tylko kilka dni. Jeszcze tylko kilka dni…..- jak mantrę powtarzam. Wierzę, że już niedługo wszystko wróci do normy. Niedługo długo wyczekiwany urlop. Pozwoli myśli pozbierać i płuca nacieszyć rześkim, bałtyckim powietrzem. Tymczasem każdego dnia szukam energii na jutro.
Powoli odnajduję się w tym nowym świecie. Myślę, że młodzież mnie zaakceptowała. A to bardzo cieszy. …..
Chciałabym, żeby było dobrze, choć tak bardzo boję się tego wypowiedzieć na głos. Jeszcze zapeszę, odwrócę dobrą kartę. A tak rzadko ją dostaję.....
Dobrze jest mieć cel. Punkt odniesienia, do którego się dąży. „Aby do świąt…”, „Już niedługo urlop”, „Jak to dobrze, że jutro piątek…”. Dzielę czas na krótkie okresy, przeplatane złotymi nićmi chwil, na które czekam…. Podobnie z pieniędzmi. Lubię mieć swoje ‘coś’ Coś, na co ciułam, odkładam, czekam. W tym czekaniu jest magia. Częściej przyjemniejsza niż sam zakup. Czas coś obiecuje……. Mami ślepą wizją konumpcjonnizmu. Lubię to niedopowiedzenie w czekaniu. Znalazłam i tym razem coś, co jeszcze nie do końca do mnie przemówiło. Jest to rzecz, która z początku mnie odrzucała. Niosła za sobą pogardę dla jutra. Bo oto książka nie papierowa, nie pachnąca farbą drukarską i nie zalana poranną kawą. Nie chciałam mieć do czynienia z tworem, jakim są czytniki ebookow. Bo jak to tak? To na pewno niewygodne, oczy bolą, słońce się odbija od monitora. To się rysuje, brudzi…. No i ta cena………… Phi. To nie dla mnie.
No, ale na więść o tym, że, i tak drogie książki, dodatkowo podrożeją wpadłam w lekką konsternację. Bo ja się nie znam, a jakoś nikt nie potrafi mi wytłumaczyć, jak bardzo zmeni się cena. Bo ja chcąc – nie chcąc, książki kupuje. Z niemocy, bądź jak kto woli, z wygodnictwa, nie korzystam z biblioteki. [na wsiach ma ona ubogi asortyment] Pomyślała więc, że jeśli jednorazowo wyda te grubo za duże pieniądze, to potem będzie miała względny spokój, ściągając tylko tytuły,,, bądź czasowo wypożyczając je w sieccci.
A wy co o tym myślicie? Czy jest sens pakować te pieniądze? A jeśli nie będę z tego korzystać? A może macie taki czytnik? A może z tą podwyżką tylko tah straszą i skórka nie warta wyprawki. Sama nie wiem.
Niesamowicie wiele radości sprawiło mi odkrywanie tego, co lubicie. Frajda to ogromna, zważywszy, że z każdą z was łączy jakaś cienka nić. Że nie tylko ja lubię pewne rzeczy. Nie tylko ja lubię długie książki, ciche wieczory, zapach kawy i jaśminu czy świerszcze. Cudownie odprężające działanie przynosi wymyślanie lubianych rzeczy. [postaram się ich nie dublować, ale to nie będzie łatwe, bo już większość powymieniała te n a j f a j n i e j s z e i mi mało co zostawiliście:)] Człowiek odkrywa, że wcale tu nie jest tak najgorzej a on nie jest aż taki zgryźliwy, jak można przypuszczać.
No to tyle ze wstępu. Lecimy:
1. Lubię (i tu półgodzinna zaniecha) grzać przemarznięte dłonie o parujący kubek. Wierzę, że wraz z dłońmi ogrzewa się serce… 2. Lubię uśmiech. Jestem jedną z tych osób, co uśmiech mają wiecznie przyklejony. Nawet, gdy jest mi źle. Strasznie dobrze na mnie działa szczęście innych. Nie umiem sobie poradzić z nieszczęściem innych, ale za to potrafię się cieszyć ich szczęściem. 3. Lubię słuchać kropel uderzających o parapet. Deszcz na szybie mnie uspokaja. Godzinami mogę tak siedzieć i z nosem przyklejonym do szyby obserwować taniec kropel. 4. Najbardziej na świecie kocham robić prezenty. Nienawidzę ich dostawać. Zawsze mam wyrzuty sumienia że na nie nie zasłużyłam, dlatego wolę działać w jedną stronę. Wymyślać, wybierać zaskakiwać – uwielbiam… 5. Może to dość nietypowe, ale bardzo lubię złe zakończenia. Nie, nie w życiu. W filmie, w książce. Nie cierpię happy Endów. Komedie romantyczne wyłączam na końcu. 6. Kocham teatr. Jego magię, zapach… Niestety tak rzadko mogę się cieszyć, że w nim jestem…. 7. Uwielbiam światło świecy. Ciepłe, nikłe niepewne…. 8. Bardzo lubię tę moją kobiecą próżność. Kosmetyki, makijaże, kolory włosów i paznokci…. Kocham perfumy. Wąchać, podziwiać, poznawać, pachnieć… jeszcze nie znalazłam swojego zapachu. Tymczasem pachnę lilią i wrzosowym oceanem na zmianę 9. Kocham kuchenne imprezy. Takie, które odbywają się przy kuchennym stole, jak i takie, które przenoszą się do tego stołu właśnie. 10. Kocham słuchać innych. Uważam, że inni mają więcej do opowiedzenia, ciekawsze życie, większe wzloty, dlatego lubię słuchać. Dlatego też pokochałam blogowy światek. Was pokochałam moją naiwną miłością:*** Dziękuję Wam za to, że jesteście wspieracie, nie dajecie upaść.
Teraz powinnam zaprosić, ale za bardzo nie wiem kogo. Zupełnie pogubiłam się w tym kto, kogo i kto już po………. Wiem, że i-taka zaprosiła Kadarkę, ponawiam prośbę. Marzy mi się że by taką dziesiątkę na pisali Kasia z Tercybiadesem i wstawili na Te-Kę. Wiem Kasia już napisała, a Tercy gdzieś przepadł. Mam nadzieję, że oddaje się pracy twórczej…. Zapraszam jeszcze mizzVintage i KobietęPoTrzydziestce. A tak w ogóle wszystkim polecam napisanie takiej dziesiątki. Popprawia humor lepiej niż lody waniliowe i czerwone, wytrawne..
Coś mi uciekło……… W zasadzie to zgubiłam wtorek. Nie mogę się doliczyć. Właściwie to obawiam się, że przespałam jeden dzień.
To był tydzień, w którym nie dałam rady się ogarnąć.
Znów znać o sobie dał mój brak asertywności. W pracy zostałam zawalona masą obowiązków, niemo ich obowiązków. Dnie całe przed monitorem. Zapominając o jedzeniu, tudzież innych potrzebach… W domu leczyłam biedny kręgosłup i zbierałam siły na dzień następny. Na razie zmęczenie czysto fizyczne. Choć domyślam się, że już niedługo siądzie psychika, bo w tym tempie długo nie wyrobię.
Tymczasem nadrabiam internetowe zaległości i z radością stwierdzam, że blogowicze nie próżnowali. Rewelacyjne wpisy ‘Co lubię…..x10’.Pamiętam, że ostatniego dnia mojej bytności internetowej widziałam gdzieś taki tekst i nawet pzez głowę mi przeszło „a co ja lubię?”, ale jakoś szybko przeszło zastanawianie się na ten temat. Zaproszenia trzy otrzymałam i oczywiście zgłaszam chęć gotowość. Dajcie mi tylko chwilę na ogarnięcie się. Pozbieram myśli, poukładam je i podzielę się, a jak)
Ja wiem, wcale jej nie chcemy. Jeszcza mami nas złotym slońcem i zielenią wrześniową... Ale tak mi dziś nogi w pracy zmarzły, że nawet herbata i zapasowy sweter nie ogrzały.
Witamy ją dziś oficjalnie. Wszyscy dziś wszędzie o niej mówią. Choć jeszcze jej nie ma. Czuć już jej mocne perfumy. Korzenny zapach dymu i mgły. Odwiedziła mnie dziś mała myszka. Opowiedziała mi o niej. Jaka jest piękna w słońcu. Ile ma w sobie uroku i wewnętrznego ciepła. Łzy deszczu bębnią o parapet a ja planuję wygląd nowej prezentacji. Podobno fiolet najmodniejszym kolorem sezonu, więc będzie fioletowa- myślę nad kubkiem jagodowej herbaty i miską śliwek, które nadążają za modą.
Jak to jest, że im człowiek bardziej potrzebuje miłości, tym bardziej ona ucieka? Im intensywniej jej szuka, tym głębiej ona się ukrywa? Łopatka to moja najlepsza przyjaciółka. Kompletna odwrotność, a podobno te najbardziej się przyciągają. Ja – typ samotnika, zamknięta w swoim świecie. Ona- bez drugiego człowieka nie potrafi oddychać. Łopatka od zawsze szuka miłości. Szuka jej i szuka… W poszukiwaniu miłości dokopała się już do Francji (tudzież Moskwy. Nie jestem pewna, w którym kierunku kopie). Czy znalazła? Oczywiście. Stale znajduje. Niestety żadnej nie można było nazwać tą jedną, jedyną, od zawsze, na zawsze. Każdej brakowało. Czy to stabilności czy trzepotu serca czy też poczucia bezpieczeństwa. Żadnej z nich nie można było uwierzyć, zawierzyć, powierzyć…. Po prostu wierzyć. Tak jest i tym razem. Zmęczona samotnością, wpadła na znajomego z dzieciństwa. Znajomy po wieloletnim związku, burzliwym związku, pełnym rozstań i powrotów. Ona w roli pociesza cza. Wysłuchuje, łzy ociera. On niespodzianki robi, dba, dogadza. Związek kwitnie. Szczęśliwa jest. Tylko dlaczego nie wierzę, nie ufam. Brakuje mi tej pewności, którą ona ma w nadmiarze. Wiary w drugiego człowieka. Próbuje się jej nauczyć… i chyba nie potrafię.
Internet... Magia słowa... tego dobrego. Niosącego uśmiech i nadzieję, ale i tego zlego. Tego, co tak boli dotkliwie. Dziś chyba po raz pierwszy dotknął mnie ból Internetu. Pomimo, że cios nie wydany personalnie we mnie, zapiekło. Ostatnio często zaglądam na stronę MD. Jego muzykę znałam już wcześniej. Owszem, ściskała żołądek, ale jakoś tak przechodziła bez echa... Pewnego wieczora przez przypadek wlazłam na wywiad z MD dla jakiegoś radia. I urzekl mnie. Urzekł mnie swoim charakterem. Swoim brudem, swoim wyczuciem. Facet o wyglądzie podrzędnego menela, śpiewa całym sercem I tym, co przeżył. Odpowiada na pytania ot tak, po prostu, bez ściemy. Pytania trudne. O życie, przeszłość, nałóg. Mówi szczerze, do dna prawdziwie. Zostałam przyklejona do monitora na dłużej. Jeszcze raz przekopałam zasoby Internetu, by móc posłuchać. Odwiedziłam jego stronę, a tam przeczytałam wywiad dla 'maleman'a {nawet nie wiedziałam, że jest taka gazeta}. Odkrywałam go na nowo. Jak wychodzi z nałogu, jak sobie z tym radzi I jak nie radzi, że boi się siebie I jutra. MD to człowiek, który nie ubiera prawdy w piękne słówka. Być może jest to język zbyt prosty. Język, który nie gardzi wulgaryzmem, ale w jego słowach jest takie skondensowanie, że wybaczam.... No, I zeszłam z tematu. Pod jego piosenkami odezwały się głosy melomanów, którzy broniąć piękna muzyki wyższej, mieszają z błotem, tak MD, jak i tych, co go słuchają. Uuuu, zabolało. Ja nie twierdzę, że ta muzyka powinna się podobać każdemu. To być może nie jest muzyka wysokich lotów. [nie wiem, nie znam się. Nie mi to oceniać.] Mi się podoba. Nie wolno jednak nazywać słuchaczy debilami. Kto dał prawo, do tego jednemu, czy drugiemu. Czy to słuchanie Chopina tak zmienia ludzi, wynosząć ich na piedestał, tworząc nadludzi? Jeśli tak, wolę pozostać na dole...
Codzienność pozwala rodzić się na nowo każdego dnia. Codzienne kawy, zwyczajowe 'dzień dobry' i 'co słychać', obowiązki, sprawy ważne i ważniejsze, telefony, maile, papierki, morze papierków. Śmiech i zmęczenie.... To wszystko pozwala zapomnieć. To, co innych sprowadza do parteru, mnie wyrzuca 5 cm w górę. Daje siłę. Ułudę. Pozwala uwierzyć w siebie. Odnaleźć sens w porannym myciu zębów. Pozwala wierzyć, że warto malować codzienny uśmiech na twarzy. Tu mam swoje plany i nadzieję. Swoje harmonogramy, scenariusze. Tu mam rozmowy, dyskusje. tu wystawiam opinię i porady. Tworzę, wyszukuję, publikuję.
Kilka dni temu zginęła woźna ze szkoły, w której pracuję. Godzina 13. Rozpalone popołudniem miasteczko. Kobieta wracała z pracy. Nie sama. Była z nią córka. Niespełna 13-letnia. Nie odstępowała matki. Przez całe wakacje przychodziła razem z nią do pracy. Nagle w kobietę, idącą chodnikiem uderza samochód. Kobiecie udaje się podnieść. Z krzykiem ucieka. Z samochodu wysiada mężczyzna. Dogania ją, przewraca na ziemie i zadaje ciosy ostrym narzędziem. Ucieka. Kobieta umiera…..
Gdzie jest dziewczynka?? Chyba uciekła??Ile widziała?? Czy patrzyła na bestialską śmierć matki?? Czy widziała jej gasnące oczy?? Czy matka zdążyła jej powiedzieć, że będzie jej wysyłać anioły?? Czy mała będzie jeszcze potrafiła uwierzyć w człowieka??
Mordercą jest były mąż kobiety, ojciec dziewczynki. W samochodzie był starszy syn kobiety. Był. I patrzył, jak ojciec zabija matkę….. To była kobieta niesamowicie dobra, spokojna. Zbyt uległa. Ulegała mężowi. potem dwóm synom, którym wzorce świata pokazywał tatuś. Świat zła, alkoholu i przestępstwa. Stąd też chłopaki tułali się po młodzieżowych ośrodkach socjoterapii. Tej śmierci nie powinno być. To nie powinno było się zdarzyć. Jej mała miała tylko ją. Kto ją teraz utuli i powie, że będzie lepiej???? Świat tego dziecka zawalił się wtedy o 13. Straciła jednocześnie matkę, ojca (którego nie miała) i wiarę w człowieka. Jej świat runął. I nie wiem, czy kiedykolwiek powstanie. I na pewno nie odbudują go ani przekleństwa, ani wpisy na forach, ani też moje łzy, kapiące na klawiaturę. WYSYŁAJ JEJ ZOSIU TYSIĄCE ANIOŁÓW.
Jedna z tych niespokojnych nocy. Wróciły wspomnienia dni, w których bałam się zasnąć. Bałam się, bo nie wiedziałam jak i gdzie się obudzę. Czy siedząc po turecku w rogu łóżka, czy na podłodze, strzymając kurczowo porwaną firankę, czy może z lampką nocną na głowie? Najgorszy jest ten strach. Ten strach zaraz po przebudzeniu, kiedy nie wiesz, gdzie jesteś i co się działo, jak ciebie nie było. Ktoś mi kiedyś powiedział, że to dlatego, że dusza mnie boli. Odpowiedziałam wtedy, że dbam o swoją duszę. – Widocznie niewłaściwie.- usłyszałam. Może rzeczywiście za mało o nią dbam. A może wręcz przeciwnie – myślę o niej za dużo. Może po prostu moje starania idą nie w tym kierunku, co trzeba. Tak. Wiem. Zbyt dużo kumuluje w sobie. Nie wylewam emocji. Nie mówię o sobie, o odczuciach, przeżyciach, uczuciach. Milczę, nawet pytana. Tak, wiem. Niedobrze. Ale…. Nie potrafię inaczej. Zbywam bliskich. „Mistrz zmiany tematu” – usłyszałam. Tak jest lepiej. Lepiej dla mnie. Przynajmniej tak mi się wydawało. Tymczasem. Nadal będę raczej słuchać, niż opowiadać. [ Ja tak wolę i wolą tak mówią inni. ] …………… A od łóżka odsunęłam wszystko na odległość jednego metra.
Pierwszy sezon urlopowy uważam za otwarty! Teoretycznie. W praktyce wzięłam laptop, dwie torby papierów i masę dłubaniny do słonecznego lasu. Pogoda przepiękna ale cóż... Ja konam... Fizycznie niedomagam ostatnio. Mam nadzieję, że to chwilowe i kciuki zaciskam, żeby to nie było pogłębienie zespołu. Żeby dało szansę jeszcze. Przyzwyczaiłam się już, że w chwilach gdy zaczynam na prostą wychodzić, życie funduje dziwny bonus, który przewraca życie do góry nogami. Choć staram się zbytnio nie wychodzić w przyszłość, ostatnio zbyt często zastanawiam się, kiedy się skończy? Dokąd dojdzie? Ile jeszcze?
Na wspominki mnie dziś wzięło. Pociągając płytkę paznokcia z deka szalonym, z deka ohydnym turkusem przypomnialy mi się czasy liceum. Choć wtedy królował raczej czarny przeplatany z różnymi odcieniami szarości, tudzież brązu, tudzież militarnej zieleni. Turkus nie zahaczał o paletę pożądaną. Ba, nawet daleko mu było do barw akceptowanych. Pomimo to były to dni kolorowe. Dni, w których słowa Grabarza stanowiły swoistą mantrę. Dni koloru. Dni, w których nie było jutra. Gdzie liczyło się tylko tu i teraz.
Myślę, że wyssałam z nich dużo.Choć z perspektywy czasu wiem, że mogłam więcej. Że zbyt wcześnie i zbyt gwałtownie powiedziałam 'pas'. Nie przygotowałam ich na to. Siebie nie przygotowałam.....
Daj mi siłę codziennie podnosić się na nowo... Nie wiem dlaczego, ale mam wrażenie, że potrafiłbyś. Teraz siłę taką odnajduje w innych. Ale jest to siła cząstkowa. Wiele energii tracę, by ją poskładać... A przecież mi wystarczy tylko kilka słów... Kilka słów, które budują naiwność kobiety. Słowa, w które wierzę. W które chce wierzyć. Mi to wystarczy. To najlepszy urodzinowy prezent.
'.....i lody podał jej malinowe......."
Niedawno śniło mi się, że czytasz to wszystko. [To wcale nie jest takie trudne. Bo wiem, że śledzisz moje opisy na gg.] I wiesz co?? Już się tym nie martwię. Nie boję się, że poznasz moje myśli. Myślę, że w głębi duszy nawet bym tego chciała.....Ale nigdy do tego się nie przyznam...
W nowe zycie,w nową rolę weszłam z nową siłą i energią... Podobam się taka sobie. I choć wiem, że mój zapał minie, to chce, aby trwał jak najdłużej. Chciałabym, oczywiście, że bym chciała, aby trwał on jak najdłużej, ale wiem, że to nie tylko ode mnie zależy. Nie wiem, jak zostanie odebrana moja obecność... Obawy są. A jakże. Staram się jednak walczyć z nimi,walczyć sama ze sobą. Walczyć ze swoimi blokadami. Blokadami, które noszę gdzieś głęboko.
Ale wierzę. Wierzę, że dam radę. Muszę poradzić. Zbyt wiele osób dało mi kredyt zaufania. Kredyt, który muszę spłacić. I spłacę. Na złość tym, którzy nie wierzą.
"Mówić, łapać ludzi za rękaw, kazać im siadać naprzeciwko i słuchać. Potem samemu zamieniać się w słuchacza./.../ Używać do tego wszystkich możliwych środków, metafor, parabol, zająknięć, nie dokończonych zdań, nie zważać, że zdanie urwie się w połowie, jakby za czasownikiem otworzyła się nagle przepaść. Nie zostawiać żadnych nie wyjaśnionych, nie opowiedzianych sytuacji, żadnych zamkniętych drzwi; wyważać je kopniakiem przekleństwa, nawet te, które prowadzą do żenujących i wstydliwych korytarzy, o których wolałoby się zapomnieć. Nie wstydzić się żadnego upadku, żadnego grzechu. Grzech opowiedziany zostaje odpuszczony. Opowiedziane życie - zbawione./.../ Ten, kto nie nauczył się mówić, zostanie na zawsze uwięziony w pułapce".
Poniedziałek rozpoczął się uśmiechem. Z kubkiem ze wspomnieniem smaku poduszki pod powieką kawy pod ręką otwierałam komputer by zwyczajowo rozpocząć kolejny poniedziałek. Przez noc odleżała w nim wiadomość od ciebie. . . Z przyśpieszonym biciem serca (a jakże ;)) otworzyłam. No i serce rośnie mili państwo. Bo kobieta to taki wynalazek dziwny... Kilka komplementów, zbitek słów szytych na wyrost, i już jej skrzydła rosną ;)) i mi urosły. Bo uwierzyłam. Uwierzyłam, że mogę się podobać. Tak zwyczajnie. Jak baba. Może dlatego, że ostatnio wyjatkowo często to słyszę. A może dlatego, że ja, po prostu, bardzo chcę w to wierzyć.
Zielono. Nawet nie zauważyłam, kiedy za oknem pojawiła się ta dzicz. W całym tym pięknie pomyślałam, że musi się udać. Musi być dobrze. Bo niemożliwym jest, żeby grusza za oknem zieleniła się beze mnie. Żeby rankiem Franciszki stukały w nie moje okna. Żeby moje słońce świeciło komus innemu. Mój deszcz moczył inną głowę, a moje komary spijały inną krew. Damy radę, choć jeszcze nie raz zapiecze.
Popołudniowe zakupy dodały energii. Nowy kolor zagościł w mojej szafie. No i to spojrzenie pana w sklepie... Miło jest dostrzec, że jeszcze komuś możesz się podobać. Mimo wszystko.
Życie znowu pogroziło mi palcem. Że nie tak szybko. Nie tak łatwo. Pokazało mi, jak jedna wizyta u lekarza potrafi przewrócić życie do góry nogami. Uświadomiło, czym może grozić mały guz na piersi. Tymczasem zza rogu , wielkimi ślepiami, patrzy na mnie strach przed kolejną wizytą. No ale chyba jest jakaś granica chorób przypisanych na jedną rodzinę?!?!?!?!? A co będzie, jeśli to prawda? Jeśli mama rzeczywiście jest chora? Jeśli...?
I pomyślałam: "Zaczyna się układać". I wpadłam w wir papierków, kolejek, podpisów i paragrafów. I zapomniałam, że nie wolno za wcześnie się cieszyć. Zapomniałam. I znowu oberwałam po uszach. A ja chciałam tylko zacząć pracować. Czy to za dużo?
Próbuję, choć skrzydła mi się podwijają. Od pewnego czasu zaczęłam się bać jutra. Boję się jutra, bo dziś mnie ugniata. Dziś boli, uwiera i nie daje nadziei. Nadziei, w to, że jutro będzie boleć mniej. Złorzeczy, że będzie boleć. Będzie piekło. A ja przestaje wierzyć w siebie. W to, że dam radę. Że pomimo bólu wyginających się stawów, pomimo przykurczy będę się uśmiechać. Więc walczę z sobą. Walczę, bo wiem, że potrafię. ....A potrafię! ;))))
Czuje się jak Barbara z "Nocy i dni" - wszędzie błoto. Wiosna tuż za progiem. Słychać ją wyraźnie. Widać trochę mniej. Ale to kwestia godzin. Już niedługo wybuchnie zieleń. Wubuchną kolory. Tymczasem kolory na powiekach muszą wystarczyć.
Pięknie dziś śniłam. Choć mało szczegółów pamiętam, to wiem, że było pięknie. Czułam się... Nie potrafię powiedzieć jak, ale dobrze było. Taki wewnętrzny spokój. Taka pewność, że już dobrze będzie.
Właściwie, to dobre słowo. Taka przykrywka do wszystkiego, czego nie chcemy powiedzieć. Właściwie dobrze, to znaczy, nie, nie dobrze, ale prawie źle, ale po co ci o tym mówić. Właściwie zdrowa, to znaczy chora, może była chora, może jeszcze nie doszła do siebie, więc właściwie zdrowa, ale nie twoja sprawa. Właściwie myślałam, żeby do ciebie zadzwonić, to znaczy, nie, nie chciałam dzwonić, ale nie wiem, co powiedzieć, więc słowo właściwie i tak da ci do zrozumienia, że nie dzwoń ty również. Właściwie mam czas - i tylko głos się zawiesza na tym słowie właściwie. Jakby to słowo miał swój specjalny akcent, niepolski, lekko przeciągły, śpiewny, następujący po sylabie wła... oddzielony pauzą od reszty.
Właściwie - to znaczy prawie kłamstwo. Właściwie nic mi nie jest. To znaczy jest mi wszystko.
Świat staje na głowie. Cierpią ci, co nie zasłużyli. Ludzie, za których mogłam kiedyś w ogień, gotowi wsadzić przyjacielowi nóż w plecy. Dlaczego? Dlaczego tak? Awans? Stanowisko? Prestiż? Pieniądz? To teraz to się liczy? Tylko po to wszystko się kręci?? Fakt, na ludziach nigdy się nie znałam. JA. Zbyt naiwna, by żyć. Pierwsza, do wystawienia.
Ate doszła niedawno do wniosku, że niedzisiejsza jest. W takim wypadku ja nawet wczorajszą nazywać się nie mogę.
Trudny ostatnio był czas. Coraz gorzej przechodzę przeziębienia. Coraz cięzej wyjść..... I jeszcze te sny. . . Wiem, że nie mogę sobie pozwolić na słabość, jaką jest uczucie. że ten kamyk może uruchomić lawinę. A wtedy rozsypię się cała. Więc trwam . . .
Zespół napięcia przedmiesiączkowego (Premenstrual syndrome, PMS) – zespół objawów psychicznych, fizycznych i emocjonalnych występujący od kilku do kilkunastu dni przed menstruacją, i ustępujący z chwilą jej rozpoczęcia.
Objawy : Opisanych zostało 150 objawów towarzyszących ZNP, oto najczęstsze z nich:
* rozdrażnienie * huśtawka nastrojów * dysforia * agresja * depresja * płaczliwość * problemy z koncentracją i zapamiętywaniem * zmniejszona aktywność życiowa * uczucie zmęczenia * zmiana apetytu * bóle głowy * bóle pleców * bolesność piersi * zaparcia i wzdęcia * uczucie ciężkości, puchnięcia (głównie nóg i twarzy) * wzrost masy ciała od 2 do 4 kg. * zaostrzenie alergii * wzmożone pocenie, uczucie gorąca * pogorszenie koordynacji ruchów
Cóż... Trochę tego jest. Ale czy nie powinno gdzieś być zapisane, że na jedną statystyczną kobietę przypada jeden (losowo wybrany) objaw??
Bo ja już nie mogę. Najchętniej powycinałabym wszystkich w promieniu 50 m. Wczoraj wyjęłam baterie z zegarka, bo za głośno tykał... Już nie wytrzymam !!!!!!!!!!!!!!!!
Dni pełne obawy o jutro. Czekanie na kolejne diagnozy. Dni na bezdechu. Pytania bez odpowiedzi. . . I ta bezsilność... Za maską uśmiechu ukrywam ciągły strach. Strach o drugą osobę. Bo nieważne, ile razy powiesz, że wszystko będzie dobrze... Nieważne, ile łez wytrzesz... Czy nie lepiej byłoby, gdyby, to ja? Przecież ja i tak mam pod górkę... Przyjmę i to. Dam radę. Wytrzymam przecież. !!!. Tylko pozwólcie jej żyć normalnie, tak jak do tej pory! Tymczasem nie. Zadecydowali inaczej. Ją boli. Bliskich boli po stokroć. A mnie boli szczęka od ciągłego zaciskania. Chyba lepiej byłoby popłakać...
Zasypało. . . Dużo czasu na pozbieranie myśli. Za mało w nich mnie. Ciebie za dużo... Nie lubię zimy za marazm, na jaki mnie skazuje. Bardziej, niż w innym czasie, dostrzegam, jak mało mogę... Bardziej przeszkadzają mi róznice między mną a nimi. Uwiera inność....
Całe szczęście, wiosna niedługo... Tak sobie powtarzam patrząc na zaspy i czekając na listonosza...
„Czuję, że jestem jak cierń kaktusa, wszystkich uwieram. Zachłystuję się kulturą i czasem spędzonym z przyjaciółmi, a potem wracam do codziennego, szarego życia, dopóki znów nie zaznam pragnienia przeżyć. Niedobrze samotnie tak wiele przeżywać. To swego rodzaju dobrowolne zesłanie wewnętrzne. To sprawia, że tak bardzo różnisz się od ludzi, z którymi przebywasz.”
Dni mijają mi w całkiem innym klimacie. Coraz rzadziej myślę o tobie. Coraz rzadziej... Ale dziś pomyślałam. Nie tyle o Tobie, co o nich wszystkich. A kilku ich było. I czy to jest tak, że ja nie potrafię? Nie umiem pokochać, choć sama sobie powtarzam, że kocham. Czy może naprawdę nie chcę ich krzywdzić związkiem ze mną? Czy to przypadkiem nie jest tak, że boję się zaufać, że nie potrafię zobaczyć w nikim ideału, że nie chcę potem cierpieć podwójnie? A może to tak naprawdę oni uciekają, bo zrozumiawszy jak sprawy stoją nie chcą się pakować w takie bagno? Pewnie wszystkiego po trochu. Zależnie od przypadku. Jednak chyba głównym powodem jest przeszłość. Teń kolec, który gdzieś głęboko.... Zbyt głęboko, żeby wyjąć... Przeszłość blokuje przyszłość. Pamięć nie pozwala pokochać naprawdę. Bo ja już widziałam, jak ludzie się zmieniają, jak traci się człowieka, którego się kocha i któremu nie potrafi się pomóc, jak patrzy się na to, jak ginie, jak znika z twojego życia. Słuchałam kłamstw, krzyków, płaczu... Widziałam strach o człowieka i strach przed człowiekiem. Widziałam łzy, podniesione ręce, kajdanki, trumnę... Tak. Wszystko to on. Zapewnił mi dzieciństwo pełne przygód. Dzieciństwo, którego się nie zapomina. Nie zapomniałam. Pamiętam. Hipotetyczni mężczyźni mojego życia podziękujcie tatusiowi...
Właśnie złapałam się na tym, że nie potrafię się otworzyć, Nie do końca. Nawet tutaj. A przecież właśnie dlatego zakładałam bloga. . . Żeby podzielić, wylać, powiedzięć. Żeby już nie krzyczeć w nocy. No i chyba nie do konca się udało . . .
Dziś przyszedł list, a właściwie dwa - w jednej zamknięte kopercie myślałem już, że to jakiś żart, później zadrżały mi ręce: "Jak czujesz się, czy ci czegoś brak i pozdrowienia serdeczne, zmieniłam się, wszystko jest nie tak, napisz więc do mnie koniecznie...".
Kiedyś byliśmy razem lecz tego nie można odwrócić precyzyjnie ciął lancet dwoje serc wspólne kłótnie plany noce nici sny precyzyjnie ciął lancet każdą rzecz, która miała złączyć słowa "ja" i "ty"
Niczego już nie potrzeba mi, prócz kilku twarzy znajomych. Czasami zbyt często mi się śnisz, lecz snów nie można przegonić skrzywieniem warg, czy zerwaniem strun, gdy ktoś przypomni melodię upartych fraz, które drążą mózg nie pozwalając zapomnieć.
Odnajdziesz mnie na rozstajach dróg. Sprawcy podobno wracają po śladach swych, a gdy wrócisz tu, gdzie czas w zdumieniu przystanął to nie mów nic. Już nie ty, nie ja. Inna już rzeka tam płynie. Przejdź obok mnie, nie patrz w moją twarz, niech się w ciemnościach rozpłynę.
Witaj; Ciężko mi się przyznać, ale tęskniłam. tęskniłam tak jak nie powinnam nigdy tęsknić. To zabawne, bo wydawało mi się, że robię wszystko... Wszystko, żeby później nie tęsknić. Specjalnie gryzłam rękę, którą do mnie wyciągałeś. Myślałam, że jak przestaniesz, to ulży, wróci spokój. zniknie łopot serca. Myślałam. Już nie myślę. Bo nawet nie zauważyłam, kiedy zaczęłam cię szukać w plecach innych mężczyzn. Kiedy zaczęłam czekać. Uśmiechać się do swoich snów. A dziś? Dziś szukam cię w powietrzu. Chcę powiedzieć, że się o ciebie martwię... Że śnisz mi się źle... Że oddaję ci twojego anioła... Że czuję, że jest ci teraz bardzo potrzebny...... A mi pomógł. Przeżyłam ostatnio chwilę szczęśliwe....
Chwile, o których nawet nie mogę ci opowiedzieć...
Nowy rok karmi wrażeniami. Daje chwile złudnej radości, by za moment porządnie dokopać. Ale czuję, że dzięki tym kopniakom staję się mocniejsza. Dam radę. podołam, na przekór tym, którzy nie wierzą!