aby tylko przetrwać tę jesień...

13:32 Edit This 2 Comments »
Powoli przełączam się na tryb weekendowy.
Zamykam pliki. Sprzątam na biurku,. Parzę cynamonową kawę. Masuje napięty kark. Ostatnie pomruki drukarki. Puszcza do mnie zielone oko. Ona też zasłużyła na odpoczynek. Kochana staruszka. Przyjaciółka wszystkich. Nauczyciele kserują testy, uczniowie ‘pomoce’. Wiem. Mało pedagogiczne, ale nie mamy serca odmawiać. I ja. I ona.
Pociemniało. I za oknem. I na głowie. Letni karmel wyparła jesienna czekolada. Tylko cynamonowe refleksy przypominają o słońcu. Bo już nawet brzozy o nim zapominają.




A anioł? Cóż… Anioł słabo się ma. Być może zbyt wiele oczekuje od ludzi. Może zbyt mało od siebie. I nie wie, czy to ludzie odwracają się od anioła czy to anioł odwraca się od ludzi.
Ma problemy ostatnio. Problemy z jutrem. Czuje, że jutro rozłazi się w palcach. Z niedobrego materiału los je uszył. Chińszczyzna jakaś.
A może to już czas, żeby zacząć się żegnać? Zmęczony nasz anioł. Bardzo.
Ludźmi,
Sobą,
życiem.
Zmęczony bólem i nocnymi strachami.


Zmęczony zapłakanym wczoraj i fałszywym jutrem.

12:35 Edit This 2 Comments »
Niestety „powinno” zwyciężyło. Anioł zwlekł się z łóżka. I z opuszczonymi skrzydłami, czerwonym nosem i przekrwionymi oczami poczłapał do pracy. Tam wisiał nad myszką dni kilka. Wreszcie nadszedł upragniony długi weekend.
Anioł najpierw zbierał siły, potem zbierał myśli. … i wspomnienia… tego roku były to tylko pogodne wspomnienia. Bez bólu i żalu. Wspomnienia pachnące ‘oldspajsem’ i zieleni spodni wojskowych. Wspomnienia wyglądały zza drzewa, kiwały się na gałęzi, puszczały oko spod stołu, migały w ogromnym płomieniu na brązowej płycie. Wspomnienia leciały wszędzie razem z dymem, łaskotały oczy i cicho nuciły przeboje Zauchy, anioł w milczeniu uśmiechał się do nich. ….
I tylko ten dym, który tak łaskotał zaczerwienione oczy anioła….

Czas chyba rzeczywiście leczy rany.
Albo to anioł przekroczył pewien próg. …


A teraz anioł znowu żyje tym, co dzisiaj. Z nową siłą wrócił do tego, co zostawił przed weekendem.




(A ty mnie, tato, pilnuj i odgoń te złe myśli, które zalęgły się w mojej głowie.)