KONSUMPCJONIZM MNIE PRZERAŻA...

22:59 Edit This 4 Comments »
Nie chcę twierdzić, że daleka jest mi chęć otaczania się ‘lepszymi’ przedmiotami. Nie, fałszywa skromność nie na miejscu. Ja też, szczególnie ostatnio, zwracam uwagę na metki. Jednak nie o mnie tu.

Przeraziło mnie, co dziś robi z głowami dzieci. Sieczka i plastikowy roż, to to czym wypełnione są ich głowy. Brakuje w nich miejsca na zielone marzenia, na zapach książki, na czekoladowe sny o jutrze. . .

Ostatnio zamawiałam koleżance prezent od św. Mikołaja. Miała to być konkretna lalka Barbie. Warunkiem przyjęcia prezentu był fakt, czy aby na pewno jest oryginalna. /nawet nie chcę myśleć, co by się stało z wiekowym staruszkiem, gdyby lalka miała sukienkę nie w tym odcieniu różu, co powinna/

No, ale przecież…. Ech, dziecko…. Pomyślałam. Zacisnęłam zęby i przemilczałam.
Niedanej, jak wczoraj dzwoni do mnie ta sama koleżanka z prośbą, żeby w sieci znalazła pewną zabawkę. Bo jej Madzia wpadła w szał dowiedziawszy się, że w sklepie zabrakło. No i wchodzę, z kartką, gdzie dokładnie zapisane mam, czego szukam. /Bardziej zorientowanym powiem, że był to domek dla LPS/ No więc wchodzę i oczom nie wierzę. Bo kawałek różowej, plastikowej ściany z 10 otworami kosztuje… 140 zł.

Nie wiem, czyja too jest wina. Może otoczenia…. Może to media, Internet, a może ci głupi rodzice, którzy spełniając każdą zachciankę dziecka łudzą się, że dają mu szczęście… A może to jest tak, że łatwiej nam dostrzec nasze wady u innych…

I tu pojawia się moja wina. Nie przewidziałam, że osoba, która wiecznie dopinguje mnie do zmian, do założenia grubszej skóry buty i arogancji, mówi o wszystkich tylko nie o sobie. Obraziła się śmiertelnie, gdy napomknęłam, że może nie powinna kupować dziecku tak drogich zabawek i że mam wrażenie, że dzisiejsze zabawki uwsteczniają…..




Może to dziwne, ale dziś cieszę się, że w dzieciństwie marzyłam o domku dla lalek, różowym rowerze, gitarze czy klockach lego. Że do szkoły szłam trzy kilometry. Że po drodze wcinałam śnieg, tylko po to by zachorować. Że kręgosłup mi pękał, gdy dźwigała ze szkolnej biblioteki te kilogramy obietnic pięknych snów… nie żałuję..

4 komentarze:

Mała Mi pisze...

O tak... dzisiejsze dzieciństwa przerażają ;/ ale są jeszcze rodzice, którzy zachowali normalność :) i którzy rysują z dziećmi i puzzle układają... itp :)

anabell pisze...

Jestem przerażona, gdy pięcioletnia "dama" jest nastawiona na markowe ubranka i zabawki. W krótkim czasie z tych drogich , markowych ciuszków wyrośnie, a zabawki, nawet najbardziej markowe po prostu się znudzą. To ewidentnie wina rodziców, którzy często w ten sposób odreagowują fakt,że sami takich zabawek czy też ubrań nie mieli.Byłam dziś w markecie, by kupić jakąś zabawkę dla mego wnuczka, dwulatka.Ilość zabawek mnie powaliła, ale jak dla mnie to brakuje zabawek kształtujących dziecięcą wyobraznię. W życiu nie zgadniesz co kupiłam dla malucha- tablicę typu "znikopis". On już ostatnio zabiera się do "rysowania", więc zabawka na czasie . I może uda się ocalić ściany przed młodym artystą? Wiesz, ja też marzyłam o domku dla lalek ale się to marzenie nie spełniło. Razem ze swoim dziadkiem robiłam meble dla małych lalek . Te mebelki powstawały z pudełek po zapałkach i były nawet tapicerowane.I miałam tyle radości, jak gdyby były prawdziwe.
Miłego;)

Blue pisze...

ech, z tymi Madziami już tak jest, że jak sobie coś umyślą..... ;)
tak już poważniej - w tamtym roku w okolicach grudnia zamknęłam kanał Mini mini młodemu na jakiś czas - bo ciągle słyszałam "kup mi to!" Aż zrozumiał, że nie wszystko co ogląda, mieć musi, mieć potrzebuje, i że postawa roszczeniowa guzik daje z taką matką... A i tak wybuliłam na lego więcej niż na siebie samą przez cały miesiąc... ;) Ale na jedno, wymarzone. Widok rwącego papier na pudełku i to w oczach kiedy widział co pod papierkiem - bezcenne jednak. Byle nie popaść w przesadę.
Najgorsza jest jednak rywalizacja między dziećmi, napędzana, cóż... postępowaniem dorosłych jednak. Wśród bliższych, dalszych to widzę.
Tak jest zazwyczaj - nie ma złych dzieci, są za to skutki błędy rodziców. Praca u podstaw się kłania... ;)

zygza pisze...

Ostatnio w ramach festiwalu Filmy świata widziałam "Kolorowe wzgórza". Akcja działa się w szarpanej wojną domową Kolumbii. Bohater-mały chłopiec marzył o piłce. zwykłej piłce. I była też scena kiedy dostał kredki. Zwykłe kredki. Jego radość - bardzo bym chciała, żeby moje dzieci też tak czegoś pragnęły, tak się cieszyły. a świat nam tego nie ułatwia. Fakt. Trzeba się trzymać. Pozdrawiam Aniele. Aneta