Słońce! Słońce widzę….

13:33 Edit This 2 Comments »
Przyszło. Zastukało w południową szybkę. Pogłaskało anioła po durnej główce. ‘Będzie dobrze’ obiecało. Zadrwiło jeszcze z dżinsowej koszuli, w jaką anioł był okutany.
I zniknęło. Zniknęło, zanim anioł zdążył pożałować, że nie założył malinowej koszulki…



A ty mi mówisz, że pokochałeś. Że łapiesz się na tym, że szukasz jej w tłumie. Opowiadasz o jej oczach, o tych węgielkach, co się żarzą, gdy się śmieje. Mówisz, że ładnie się śmieje. Ja przytakuje. Cieszę się. Naprawdę się cieszę.
I tylko ta mała igiełka w płucach. Mała na tyle, że pozwala oddychać. Na tyle duża, że przeszkadza, gniecie i uwiera. Dzisiejsze słońce obiecało mi, że kiedyś zarośnie.
Wierzę mu.

2 komentarze:

Tenia pisze...

O,a cóż to Aniele.
Poprzedni post,z nutką humoru, a tu....
Mogę tylko przytaknąć dla słońca - zarośnie.
Głowa do góry :))

MK pisze...

Oj, Teniu, to nie tak. Widzisz. Miało być pogodnie, o słońcu. I tak się jakoś zeszło z tematu ;]
Ale też nie jest tak źle. Ja też wierzę słońcu. Mało. Chyba już zarasta, jeśli nie zarosło zupełnie. Bo może być, że to tylko pamięć po igle, a nie sama igła.
Tak. Może tak być.. :)
Otulam letnio:*****