"Jak kochać taką niekochaną."

14:52 Edit This 6 Comments »
Kończę dziś tygodniowy mini urlop. Kilka dni oddechu, spojrzenia na sprawy z perspektywy. Dochodzę do wniosku, że zbytnio się angażuje. A to przecież nie moje życie, nie moje kłótnie. Stanęłam po jednej stronie siatki, nie myśląc, że z drugiej strony obraz wygląda inaczej. Zbyt łatwo ulegam emocjom. Zbyt lekką rękę daje sądy



Za sprawą łagodnego kopniaka, jaki dostałam przy poprzednim wpisie, postanawiam doo pewnych spraw podchodzić z większym optymizmem. Może trochę więcej pokory…
Nawet nie zauważyłam kiedy, ale faktycznie…. Czuję, jak wewnętrznie roztkliwiam się nad sobą, jak mięknę. Poprawię się. Odbuduje swój wewnętrzny kręgosłup.

6 komentarze:

Stardust pisze...

Nie wiem czy sie zgodzisz, ale ja mam wrazenie, ze jak sie nad soba roztkliwiam, to przyciagam ludzi, ktorzy mnie pocieszaja, a takie pocieszanie powoduje jeszcze wieksze roztkliwianie i tak sie zamyka kolo. Latwo wpasc w apatie i marazm.
Nie wiem czy kiedys czytalas o mojej przyjaciolce u mnie, ale ona miala postepujacy paraliz i zadnej nadziei na poprawe. Oczywiscie byl okres zalu, wscieklosci, bezsilnosc, ale potem nastapilo pogodzenie sie z tym co jest. I od tej pory zaczela zyc pelnia zycia, lacznie z tancem:)) Tak, tak pamietam kiedys zabralysmy ja na taneczna impreze i jakis pan nie zwazajac na wozek poprosil ja do tanca, na co Krysia radosnie odpowiedziala "alez oczywiscie, pan pacha i juz tanczymy, tylko prosze nie gubic taktu, bo najade na but". Facet nie bardzo wiedzial co zrobic, ale przy naszym dopingu wyjechal z nia na parkiet. Wywolali tym stojace owacje!! Innym razem pojechalismy na grilla do znajomych gdzie bylo sporo osob, ktore jej nie znaly. Ona byla dusza towarzystwa i w penym momencie jakis facet powiedzial "podziwiam, jest pani tak radosna, a przeciez tak chora" Ktos go widocznie wczesniej uswiadomil na temat paralizu. Na jego uwage Krysia odpowiedziala "alez prosze pana, ja nie jestem chora, ja jestem po prostu sparalizowana" Tak, dla niej to przestala byc choroba, to byl po prostu styl zycia.
Jesli za daleko siegam z tym moim komentarzem, to przepraszam, ale mysle, ze warto zebys o tym wiedziala.

fotonokturn pisze...

bagna użalactwa ciężko uniknąć, łatwo wsysa; czasem nawet chwilowo jest zdrowe, jak wyłączenie działającego stale urządzenia, by się nie przegrzało. ALE przeważnie faktycznie unikaj go za wszelką cenę. niezależnie od obiektywnej sytuacji, od wagi problemów, zawsze owo bagienko to dodatkowe samookaleczenie, a zawsze zapobieganie mu, dystans, wiara, choćby irracjonalna, optymizm i szukanie osobliwych nawet, wyjątkowych zalet własnego życia, może wyjść tylko na dobre i wpłynąć po jakimś czasie pozytywnie na rzeczywistość. zaczyna się w efemerze naszych emocji, a przekuwa się na fizyczne parametry i to bardzo wyraźnie :) poza tym chodzi tu o Ciebie - zabrzmi to bluźnierczo, jednak ilu zdrowych nie dorasta Ci do pięt, ilu zdrowych jest bardziej niepełnosprawnych i niezdolnych do normalnego funkcjonowania, do kochania i bycia kochanym, do przyjaźni, do kreatywności, pracy, hobby i aktywnego udzielania się niż Ty! reprezentujesz soba bardzo wiele, dajesz i odbierasz wiele, MOŻESZ wiele i na pewno choć w części to wykorzystasz. choroba jest realna, jest trudna, jest czasem strasznie ubezwłasnowalniająca, wyobrażam sobie, lecz niczego nie blokuje i nie uniemożliwia, jeśli Ty sama sobie tego nie zablokujesz :) wybacz te nudy i pseudomądrości, chciałam tylko przedstawić refleksje i nimi Cię wesprzeć wraz z innymi, oby się udało, proszę o szczery Anielski uśmiech :) PS jestem psychokaleką, łeb chory, ciało sprawne, mam zatem dużo łatwiej niż Ty, ale...więc wiem, jak działa moc własnego podejścia, w obie strony. dajesz cudowny przykład, ruszając tyłek z bagna użalactwa, ruszysz też kilka innych :) i to najlepszy dowód, że z wózkiem czy bez, jesteś ważna, znacząca, pokazująca pełnię człowieczeństwa. i nie daj sobie samej ani nikomu tego Ci odebrać :* uroczego dnia, Cieplaczku

Tenia pisze...

Witaj
Wróciłam na chwilę do Twojego poprzedniego postu- szukałam "tego kopniaka".
Chciałam Ciebie poprosić- nie zmieniaj się ,bądź tą" młodą gniewną",wyrzucaj z siebie wszystko to co Cię irytuje.....Bardzo podoba mi się Twój styl pisania.Pozdrawiam:))
PS.Lubię posłuchać utworów,które umieściłaś.Właśnie słucham:"Dikondo"-to chyba coś nowego.Trochę jest inne od pozostałych,dużą rolę odgrywa tu muzyka,gdy w pozostałych to słowa,słowa i jeszcze raz słowa.

MK pisze...

W całej rozciągliwości, Stardust. Marudzę- głaszczą, Zaczynam chlipać- głaszczą mocniej, łkam – przytulają… I tak bez końca. Z tymże to nie tak. Ja naprawdę taka nie jestem. Na co dzień przyjęłam ‘amerykański’ styl – „Don’t łory. Ajm fajn.” Ten blog to taka potrzeba. Fizjologia. Inaczej bym pękła...
Dziękuję za budujące słowa. To naprawdę budujące wiedzieć, że tam za oceanem jest ktoś, kto stoi za tobą.
Otulam promienna:**


Do honey i Teni napiszę nieco później, bo teraz bięgnę na apel, świętować wakacje. :*

ta od Słonych paluszków pisze...

hmm...nie wiem, czy pogratulować nowego podejścia, bo w sumie angażowanie się jest dobre. bycie ciepłą kluchą - niekoniecznie. szkoda tylko, że czasem to angażowanie się przysparza tyle nerwów

MK pisze...

I już jestem:;]


Honey, zapewne. To bajorko uzależnia. Wiem o tym dobrze…. Na swoją obronę dodam, że z luksusu potaplania się w użalaniu korzystam tylko tutaj. Tam na zewnątrz udaję, że się trzymam. Raz wychodzi, raz nie. Ale jakoś leci.
Tutaj daję upust złym emocjom, złym snom, złym łzom…. I rzeczywiście. Pomaga. Oczyszcza. Nie męczą mnie już złe noce, podczas których moja dusza skamlała. Chciała wykrzyczeć to, czego nie powiedziała za dnia. Już nie musi. Dziś ma bloga. Ma was. Wie, że znajdzie tu oparcie, którego tak bardzo potrzebuje….
Kochana uśmiecham się do ciebie całym sercem i proszę bądź przy mnie. Bądź, bo to mi tak bardzo potrzebne.



Taniu, witaj;] Szczerze mówiąc ‘kopniaka’ dostałam właśnie to od ciebie. Przynajmniej tak to odebrałam. Nie mysl, że to był zły kopniak. Był to motywujący kopniak. Taki, co to każe wstać i iść. Dlatego mówię: ja idę cały czas. Tylko tu, tu na robię przystanki i chlipię. Jak już tak pochlipię, jak pogładzą dobrymi słowami, to tak lżej mi się robi, że idę dalej. I tak od przypadku do przypadku…
Otulam słodka:***
**- Masz rację. Dikandę odkryłam przypadkiem. Gust muzyczny zmienia mi się falami. Cały czas jednak prym wiodą piosenki z tekstem /czy to Osiecka, Nosowska, Grabaż, Tomczak, Wasik, czy ktoś inny. Mało ważne. Liczy się tekst./ Była też fala bałkańsko-folkowa. Z fali tej została Dikanda, Rzepczyno i jeszcze kilka innych. Cieszę się, że czasem ktoś zwróci uwagę także naa to, czego słucham.


Kobieto od słonych paluszków [rozczulim mnie twój Nick] Witaj w moich skromnych progach. . Będzie mi bardzo miło. Herbaty się może na taką zimną rybą… Boję się, że nie będę potrafiła znaleźć złotego środka.
Otulam, śląc dobre myśli niczym wiankio w noc świętojańską:*